Organizowałam festiwal zamkowy w słonecznej Italii!

Workcamp: Mercogliano Castellarte

Cześć!
Moje doświadczenia workcampowe nie są wielkie. Raptem trzy razy byłam na projektach krótkoterminowych, z czego na ostatnim dwa lata temu. Miałam możliwość odświeżenia wiedzy historycznej na terenie muzeum Lublin-Majdanek, poczuć chłód i nietypowość Estonii oraz zasmakować nieziemskich pyszności w Mercogliano we Włoszech. Każdy z projektów był jedyny w swoim rodzaju, nietypowy i niepowtarzalny. Jednak chciałabym opisać ostatni z nich. Samotna wyprawa samolotem. Turbulencje. Gwar na lotnisku. Słoneczna Italia. Mercogliano.

Czy czegoś więcej było potrzeba? Słońce, wysoka temperatura, ludzie z najróżniejszych zakątków świata, pyszne włoskie jedzenie i festiwal artystyczny. To wszystko odbywało się w maleńkiej wsi położonej pod Neapolem. Projekt ten niesamowicie utkwił mi w pamięci i mam z niego bardzo dobre wspomnienia. Zadaniem wolontariuszy było dbanie o historyczny teren Capocastello, przygotowanie i pomoc w organizacji scen oraz innych instalacji artystycznych, które były potrzebne w czasie festiwalu Castellarte. W ciągu dnia pracowaliśmy na dworze. Myliśmy, czyściliśmy, pucowaliśmy, malowaliśmy i zbijaliśmy, by wszystko było gotowe na festiwal. Praca przebiegała w miłej, luźniej atmosferze. Trzy dni festiwalu można opisać słowami: harmider, muzyka, tłum, koncerty, akrobacje, występy, małe straganiki z wyrobami hand-made i włoskie jedzenie.

Nigdy nie zapomnę tego miejsca. To właśnie tam przekonałam się co znaczy południowa, włoska gościnność, miałam możliwość sprawdzenia się jako kucharz dla większej grupy osób, byłam majstrem-technikiem, ochotnikiem z zapałem do pracy, ale przede wszystkim – podróżnikiem.

Wyjazd ten wiele mi uświadomił. Między innymi to co dają podróże. Poznanie nowego miejsca, ludzi, kuchni, zabytków, kultury. Na co dzień mieszkaliśmy w szkole skautów. Szkoła podzielona była na dwa duże pomieszczenia w zależności od wystroju i malowideł na ścianach: „zamek” i „dżungla”. Kierując się zasadą „do wyboru, do koloru” każdy mógł wybrać dogodniejsze pomieszczenie dla siebie. Poza pracą i możliwością uczestniczenia w festiwalu, mieliśmy okazję poznać okoliczne wioski, festyny i zabawy włoskie, posłuchać informacji o mafii grasującej na południu, zwiedzić sanktuarium Montevergine, jechać ciężarówką (na pace) czując wiatr we włosach, brać udział w prawdziwej włoskiej imprezie urodzinowej, odwiedzić  włoski urząd gminy, teatr, uczestniczyć w wieczorze organizowanym przez skautów oraz skosztować prawdziwej neapolitańskiej pizzy.

Każdy z workcampów był udany, z każdym mam dużo wspomnień. Nigdy nie żałowałam decyzji o wyjeździe na projekt, a moja przygoda z wolontariatem się nie zakończyła, ponieważ aktualnie jestem na projekcie długoterminowym.
Krótko i uczciwie: Polecam wszystkim!

Wyjazd odbył się w roku 2012.

Włochy, Mercogliano k. Neapolu

Historię spisała dla nas Katarzyna Grobelna